Niedzwiedz na Lysej Górze
Ale tam pieknie! Tylko 5 dni, a jaki wspanialy odpoczynek. Kiedy sie siedzi w Hotelu „Las” w Piechowicach kolo Szklarskiej, wyglada przez okno i patrzy jak pieknie pada snieg, a „droga pani w telewizji” mówi, ze „sniegu nie bedzie”... to juz nie wiadomo komu wierzyc. Bylo jak w bajce o królowej sniegu, to zreszta widac na zalaczonych zdjeciach, prawda...? Niedziela to spacer do wodospadu Szklarka i piekna droga z Lasu do Michalowic. Slonce swiecilo, jakby chciala byc juz wiosna. W górach tak jest, pogoda moze sie zmienic prawie w oka mgnieniu. Po spacerze sauna, basen i ... zachlysniety górskim powietrzem pospalem. Potem dwa dni w Rokitnicy w Czechach. Jakos oni tam lepiej to sobie umieja zorganizowac, ze na stoku nie czeka sie w kolejce do wyciagu, albo orczyka. Na szczescie byla mgla. Tylko dlatego zjechalem z Lysej Góry. Ja, który nart nie mialem na nogach od jakichs 15 lat. Mgla byla jak mleko, a jak nie widac to i nie strach jechac na nartach. Kiedy mgla opadla, mnie dopadl strach i juz jezdzilem tylko na „oslej laczce”, bo chce jeszcze troche pozyc. W Czechach oczywiscie piwo i knedliki z gulaszem. Pycha. Idzie w biodra, ale te mozna wycwiczyc na stoku, w saunie i basenie... Nastepne dwa dni w Jakuszycach, na trasach Biegu Piastów. Tu dopiero dech zapiera! Nie od biegania, od widoków... Bieg Piastów w marcu, tez tam pojade, chocby po to, zeby sie zachwycic startem. Dwa tysiace biegaczy ruszajacych na 50 kilometrowe zmagania ze soba, ze sniegiem... to wspaniala sprawa! Ja sie wzruszam. Pochodzilem po moich ulubionych trasach. Zdjecia, zdjecia, zdjecia... tak, zeby bylo co wspominac. No tak, byo i kulig. Taki jak w „Potopie” z pochodniami i ogniskiem. Na ognisku piekly sie pstragi i kielbaski, miód pilem jak Pan Zagloba. Smiechom i zabawom nie bylo konca. Znaczy byl, ale w górach na szczescie nastepnego dnia glowa nie boli. Jak to juz ustalilismy wczesniej czas plynie szybko i trzeba bylo wracac, no to jestem! Na liscie male zmiany, znaczy Robbie Willimas na topie, a o tym to juz mówilem przez radio... Czekamy na „nasza” Eurowizje, czekamy na nowe plyty, o tym moze juz za tydzien.(16 stycznia 2004)
Marek Niedźwiecki
Archiwum
- » Wrzesień gorący…
- » Lipiec gorący…
- » Czerwiec…
- » Maj… maj… maj…
- » Jazda po kraju…
- » Wiosna przyjdzie i tak…
- » Złoto do złota…
- » Pan Czesław…
- » Nowy 2014...
- » Sylwester…
- » Dzwonią dzwonki…
- » Stan wojenny…
- » Lista na Narodowym…
- » Stacey Kent…
- » Randy Crawford…
- » Kayah zapracowana…
- » Już jesień…
- » Jeszcze lato…
- » Słowo się rzekło…
- » Edyta Bartosiewicz…
- » Buchnęło majem…
- » Orzeł Może…
- » Anna German…
- » Zmiana planów…
- » Idzie luty…
- » Magda Umer…
- » Przed Swietami…
- » Połowa listopada…
- » Jesien jak lato…
- » Adele spiewa Bonda…
- » Koniec lata…
- » Urlop
- » Chicago…
- » Worek medali…
- » Igrzyska w Londynie…
- » Ewa Bem…
- » Euro…
- » Big beat…
- » Obiecanki, cacanki…
- » Już wiosna…
- » Katie Melua…
- » Idzie luty, podkuj buty…
- » Styczeń bez sniegu…
- » Mija rok...
- » Jesien a nie zima…
- » Swieta za pasem…
- » Napisalem ksiazke…
- » Powroty…
- » Indie
- » Indie